Bardzo lubię malować paznokcie na ostatnią chwilę. No bo przecież to całkiem normalne, że robi się mani na godzinę przed wyjściem na imprezę. No nie? Miało być pięknie.
Najpierw wgniótł się lakier na małym palcu. 5 min po zrobieniu zdjęć odpadła różyczka, kolejne 5 min później druga. A przy zakładaniu butów lakier zszedł z dwóch paznokci, bo dalej nie był wyschnięty. Kiedyś spróbuję przymocować różyczkę na klej nie na lakier. I już więcej nie będę robiła mani na ostatnią chwilę(taa, akurat).
A ten srebrny to co to za osobnik?
OdpowiedzUsuńMiss Sporty, Metal flip, nr 30 ;)
UsuńHehe...czasem nie ma innej możliwości i maluje się pazurki tuż przed wyjściem. Nigdy mi to na dobre nie wyszło :D
OdpowiedzUsuńTeż kupiłam te różyczki "do paznokci" ale nie spełniają swojej funkcji. Przerobiłam je na kolczyki :)
OdpowiedzUsuńNienawidzę malować paznokci na ostatnią chwilę i też powtarzam sobie, że nigdy więcej.. ale coś nie wychodzi zawsze :D
Na szczęście wszystko zawsze można wykorzystać w inny sposób :D.
UsuńWidzę, że blog zmienia się na plus. Coraz lepiej wygląda :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie gustuję w takich lakierach. U mnie to jedynie kremowe, albo mocne brokaty :D
Dzięki, staram się :). A lakier dostałam od Mikołaja ;). Sama bym raczej nie kupiła.
Usuń